Do naszej Izby regionalnej zostały przekazane przez Szkołę w Zadrożu  różne przedmioty  z dawnych lat.

Ekspozycję można oglądać we wtorki  w godz. 12.00- 17.00 lub po telefonicznym zgłoszeniu

tel: 518 831 677

Z A P R A SZ A M Y!

TRZYCIĄŻ,  PORĘBA DZIERŻNA, BARBARKA - DRAMATY

PACYFIKACJI

Mija kolejna rocznica tragicznych wydarzeń, które  miały miejsce w sierpniu 1944 r. Sytuacja w zachodniej części ówczesnego powiatu miechowskiego już miesiąc wcześniej nie napawała optymizmem. Pomimo zbliżającego się frontu  od czerwca Niemcy przygotowywali teren do przyszłej obrony. Trwały prace fortyfikacyjne wykonywane pod przymusem  przez miejscową ludność. Zarządzenia okupanta zmuszały ludność w wieku od czternastego do sześćdziesiątego roku życia do prac przy budowie umocnień. Osoby uchylające się pracy okupant koncentrował w specjalnie utworzonych obozach pracy.  Było ich w tej części powiatu dziewięć. Do czasu  ich likwidacji w styczniu 1945 r., przejdzie przez nie około kilkanaście tys. osób. Przykładowo, przez obóz w Michałówce mogło przejść nawet 15 tys. ludzi, jednorazowo było ok. 8 tys. osób (?). Jedna z głównych linii obrony A2, przebiegała z Przedborza i Szczekocin do Miechowa, przez Słomniki i Bochnię, dalej w kierunku Nowego Sącza. Dodatkowo przygotowywano umocnienia ziemne na linii: Jerzmanowice - Sułoszowa: (Stopina Góra), wzgórze 482 - Jangrot Zach. - wzgórze Łysica - Chrząstowice. W pobliżu ważniejszych szlaków komunikacyjnych i wzniesień przygotowywano silniejsze punkty obrony. Takim przykładem może być Sułoszowa, gdzie na szerszą skalę prowadzono prace fortyfikacyjne. Budowane umocnienia to bunkry betonowe (wzgórze 482 m n.p.m.)  i  ziemne. Powstały trzy  linie okopów strzeleckich, rowów przeciwczołgowych i tzw. „wilcze jamy”. By przyspieszyć efektywniej transport materiałów budowlanych, poprowadzono kolejkę  do budowanych bunkrów w Sułoszowie od strony Olkusza. W miejscowościach  przeprowadzanych prac fortyfikacyjnych zakwaterowano ludność ściągniętą  spoza terenu. Zatrudniono robotników przywiezionych z Zagłębia, Śląska, Zaolzia i zapewne z Protektoratu. Ogólnie sytuacja staje się coraz bardziej złożona. Okres tych dwóch miesięcy charakteryzuje się intensywnością gwałtownych zdarzeń, dotychczas nie spotykanych a występujących na omawianym terenie. Czynnikami powodującymi dodatkowo nasilenie się terroru okupanta były wcześniejsze akcje partyzanckie przeprowadzone w Wielmoży (8 lipca) i następstwa wydarzeń po krakowskim  zamachu  na Koppe’go w Udorzu - 11 lipca. W dniu 3 sierpnia w Skale miała miejsce akcja „Mohorta”, a dnia następnego w leśniczówce - dworku myśliwskim w Barbarce zdobyto broń. Wszelkie działania partyzanckie następujące potem miały się spotkać z brutalnym odwetem Niemców i będących pod ich rozkazami wszelkiego rodzaju kolaborantów - przeważnie ukraińskich nacjonalistów. W wyniku ofensywy sowieckich wojsk zauważa się napływ na teren starostwa miechowskiego Ukraińców. Ich liczba w kwietniu 1944 r. mogła osiągnąć nawet 6 tys. ludzi. Następstwa aktywizacji oddziałów partyzanckich a co za tym szło dążenie okupanta do opanowania sytuacji czyli  spacyfikowania terenu metodami terrorystycznymi. Ewidentny brak sukcesów na frontach i w walce z ruchem oporu w kraju czego następstwem  jest odwet na ludności cywilnej. Okupant już nie tak butny, pełen euforii zwycięstw ale ciągle groźny, zdemoralizowany i tracący grunt pod nogami. Bezwzględny pozbawiony ludzkich odruchów współczucia,  w obliczu zbliżającej się klęski na rozkaz gotowy w każdej chwili mordować i palić. Był to okres tzw. „Republiki Pińczowskiej” i wydarzeń w Skalbmierzu (5 sierpnia). Jednocześnie kilka dni już trwało Powstanie Warszawskie. Zaraz potem ustabilizował się front na Wiśle - Sowieci wstrzymali ofensywę. A to dodatkowo staje się bodźcem do zwiększenia terroru. W powiatach Miechów i Pińczów pozostające na zapleczu frontu oddziały hitlerowskiej 4 armii pancernej dodatkowo rozciągnęły nadzór nad przygotowaniem fortyfikacji, pilnowaniem ściągania kontyngentów, a przede wszystkim dążyły do rozbicia istniejących w terenie oddziałów partyzanckich.  Dowództwo szczebla terenowego AK w nowej sytuacji próbuje związać siły niemieckie przez intensyfikację działań. W takich warunkach do akcji mogły być wysłane jedynie oddziały partyzanckie dobrze uzbrojone i posiadające duże doświadczenie. Tych zaprawionych w bojach nie było tak wiele. Jednym z czynników mających wpływ na ograniczenie działań były: braki w uzbrojeniu i amunicji wynikające  z  wyczerpywania się zapasów i ograniczeniem regularnych zrzutów lotniczych głównie kierowanych nad walczącą Warszawę. Samoloty ze wsparciem lotniczym dla stolicy pokonywały znaczne odległości (Campo Cassale k/Brindisi) narażając się na ostrzał niemieckiej obrony plot. Inaczej było w oddziałach lewicowej partyzantki ściśle współpracującej z „sowieckim sojusznikiem” i przez nich wspieranym. Pomoc  im udzielana, pochodziła ze zrzutów dokonywanych przez samoloty startujące z nie tak aż odległego zaplecza  frontu wschodniego.

TRZYCIĄŻ

Na początku sierpnia na skraju lasu  w leśniczówce „Smolanka” ulokował się sztab 116 pp AK z radiostacją. Powiadomieni o tym Niemcy lub sprowokowani  jak sądzili  niektórzy, w dniu 6 sierpnia otoczyli leśniczówkę atakując znajdujących się tam partyzantów. W obawie o następstwa tego ataku  z OP „Mohort” wysłano konno posłańca do sztabu  OP „Żelbet” mieszczącego się w Naramie, prosząc dowódcę tego oddziału o pomoc. Zastępca dowódcy „Gołąb” (ppor. Adam Żuwała) zorganizował grupę  liczącą ok. 14 partyzantów, która  na dwóch wozach konnych udała się polnymi drogami w kierunku Trzyciąża. Gdy byli już „przy wyjeździe z lasu na drogę z Imbramowic do Tarnawy” słychać było  odległe strzały karabinowe. Wysłano patrol w kierunku leśniczówki a od dotychczas obleganych dowiedziano się że po godzinnej walce zdołali przepędzić  Niemców. Na miejscu zostały furmanki z końmi. Dowódca pułku postanowił zmienić miejsce postoju, zabrano ze sobą mieszkańców leśniczówki Lorenzów.  Zapewne Niemcy nie dali jeszcze za wygraną i ponownie zaatakowali. Po upływie pół godziny, gdy wozy z  dobytkiem sztabu wraz z Lorenzami odjechały w kierunku Tarnawy zauważono Niemców jadących ponownie w kierunku leśniczówki. W tej sytuacji urządzono zasadzkę na Niemców. Było ich około trzydziestu, ostrzeliwali las by upewnić się  czy nie ma w nim partyzantów. Po gwałtownym przypuszczeniu ataku partyzanci ostatecznie tego dnia przepędzili Niemców. Oddział nie ponosząc strat dopiero wieczorem powrócił do swego mp. w Naramie. Wczesnym rankiem następnego dnia do Jangrota przyjechali z Olkusza żandarmi niemieccy, którzy przez zaistniałą pomyłkę chcieli przeprowadzić rozstrzeliwanie ludności zamieszkałej na wschodnim krańcu tej wsi. Skierowali się do Trzyciąża i wtedy rozegrał się dramat  mieszkańców domów położonych w pobliżu leśniczówki. W wyniku działań z rąk Niemców na miejscu zginęło 12 osób w wieku od 15 do 70 lat. Częściowemu paleniu uległa leśniczówka.  Nie są znane dokładne okoliczności śmierci Stefanii i Kazimierza Lorenzów. Zapewne zostali ujęci w leśniczówce, co wskazywało na to że wieczorem wrócili z Tarnawy. Przewiezieni do Jangrota  jak się przypuszcza, mogli  być torturowani i zastrzeleni w tym samym lub następnym dniu. Wg miejscowej tradycji niemieccy oprawcy zastrzelonych nakazali pochować w miejscach  gdzie dosięgła ich śmierć. Dopiero w wiosną następnego roku po ekshumacji zostali przeniesieni na cmentarz parafialny w Jangrocie. Po 6 sierpnia  oddział „Mohorta” wg rozkazu władz Inspektoratu  przeszedł do nowego mp. w lasach sancygniowskich.

PORĘBA DZIERŻNA

Na szosie między Chliną a Porębą Dzierżną w dniu 7 sierpnia  drużyna „Młota” z lewicowego oddziału partyzanckiego AL im. B. Głowackiego urządziła zasadzkę na jadący drogą Żarnowiec - Wolbrom  niemiecki samochód osobowy. Zabito trzech żołnierzy niemieckich – oficerów, dowodzących jednostką budującą okopy. Znaleziono przy nich teczkę z mapami na których naniesione zostały linie umocnień niemieckich.  Dowodzący akcją przekazał zdobyte materiały „Iwanowi Iwanowiczowi”  (I. I. Karawajew), ten wiadomości przesłał Armii Sowieckiej. W odwecie Niemcy dokonali potwornej pacyfikacji Poręby Dzierżnej zabijając 37 mężczyzn, 1 kobietę, 1 dziecko i paląc większość zabudowań wsi. Egzekucja miała miejsce przy stodole majątku Siemiątkowskich. Sprawcami tej tragedii była żandarmeria z Wolbromia i oddział żandarmerii zmotoryzowanej (Mot - Zug) z Pilicy. Wielu ciężko rannych poniosło śmierć w płomieniach podpalonych budynków.

BARBARKA

Patrol  krakowskiego zgrupowania partyzanckiego „Żelbet” dowodzony przez sierż. „Rezułę” w dniu 12 sierpnia wziął do niewoli trzech ukraińskich policjantów. Zdobyto trzy karabiny i dwa wozy z końmi, było to w pobliżu dworu w Sieciechowicach. Dwaj z nich zostali zlikwidowani, jeden zbiegł. Rano dnia następnego do Sieciechowic przybyło około 50 Ukraińców na 10  furmankach. Gdy jedni kosili trawę, drudzy rozpytywali się o zaginionych w poprzednim dniu policjantów. Nikt z mieszkańców wsi nie przyznał się że ich widział. Żołnierze OP „Żelbet” z ukrycia kontrolowali ruchy Ukraińców podczas ich pobytu we wsi.  Po południu dowodzący zgrupowaniem pchor. rez. „Bicz” wysłał z Naramy dwa plutony do oskrzydlenia odchodzących Ukraińców w stronę wsi Celiny. Plutonami dowodzili: ppor. „Gołąb” i pchor. „Stryszawa”. Z polecenia dowodzącego akcją „Bicza” zaczęto ostrzeliwać furmanki przygotowane do odjazdu w kierunku Cianowic. Walka trwała do późnych godzin wieczornych. Po stronie Ukraińców było kilku zabitych i kilkunastu rannych. Zdobyto 10 koni, karabiny i amunicję do karabinu lotniczego MG-15. Po stronie partyzantów strat nie było. Następnego dnia (14 sierpnia), oddziały „Żelbetu” przemieściły się do miejsca postoju  w Barbarce. W dniu 15 sierpnia rozegrał się kolejny dramat. Tego  dnia było święto NMP i święto Wojska Polskiego w lesie na polanie o godz. 12.00 rozpoczęła się uroczysta Msza św. sprawowali ją: Hubalczyk  ks. „Pyrka” - kapelan oddziału  i  przybyły z Krakowa  ks. „Strad”. Zgromadzeni partyzanci i okoliczna ludność liczyła około 600 - 800 osób. Już w czasie trwania nabożeństwa partol ubezpieczający teren zgromadzenia  (odległy o ok. 1200 m), ostrzelał niemiecki samochód jadący w kierunku Wysocic. Zabity lub raniony został niemiecki oficer, poczym pojazd zawrócił w kierunku Skały. W tym czasie stacjonował  w Skale oddział ochrony lotniska z Balic. Po przybyciu na miejsce zdarzenia, „Gołąb” i „Tur” rozpoznali sytuację meldując dowódcy „Biczowi” o zaistniałym przypadku. Msza św. została przerwana, oddział postawiono w stan gotowości do wymarszu. Od strony Skały nadjechali Niemcy w liczbie ponad 50, trzema samochodami i jednym motocyklem. Wywiązała się walka. Ludność z kapelanami w popłochu  zaczęła uchodzić w stronę Tarnawy do lasu. Po usunięciu  zacięcia się w karabinie maszynowym  partyzanci w ciągu ok. 20 minut wypędzili Niemców z Barbarki. Na miejscu boju zostawili 15 zabitych i 5 rannych. Trzech Niemców wziętych do niewoli wypuszczono. Odwieźli  rannych wozem konnym w kierunku Skały. Po walce „Bicz” polecił mieszkańcom Barbarki natychmiastową ewakuację a oddziałowi dał rozkaz odskoku w rejon Wysocic. W wyniku akcji odwetowej jeszcze tego dnia spalono zabudowania Barbarki pacyfikując po południu okoliczne wsie. Sprawcami tragedii  byli wezwani z Krakowa żołnierze Wehrmachtu i Ukraińcy. Z oddziału  partyzanckiego zginęli w tym dniu: „Zbyszek” - N.N., „Kosa” - Kazimierz Płachno. Zmarli dnia następnego z ran: „Topola” - Bonifacy Walczak, „Bogdał” – Jan Bożycki  i Anglik  „Iim”. W sumie tego dnia zginęły ok. 63 osoby pochodzące z Barbarki, Lasek Dworskich, Lesieńca, Sobiesęk, Sułkowic, Minogi i Poręby Laskowskiej. Nieco inny przebieg zdarzeń przedstawia Władysław Ważniewski.* Po walce w Barbarce oddział partyzancki „Żelbet” przenosi się do Czapel Wielkich (16 sierpnia). Nie wykonuje polecenia Komendy Obwodu AK Miechów mającego  na celu rozformowanie oddziału. W Goszczy na postoju  od 20 sierpnia (5 dni), potem jest wymarsz do Naramy. Nocą z 28/29 sierpnia OP „Żelbet” wyrusza z rejonu Narama – Owczary, by po kilku dniach i po przebyciu forsownego marszu (ok. 85 km) dotrzeć na nowe miejsce postoju - Bysina w Myślenickiem. Na terenie powiatu olkuskiego  latach powojennych przeprowadzono rejestrację strat materialnych oraz w ludziach. Przez kilka dziesięcioleci nie było można trwale upamiętnić wspomnianych wydarzeń. Długo jedynym wymownym śladem były skromne krzyże na mogiłach cmentarnych. Kultywowanie pamięci o niewinnie pomordowanych bliskich i znajomych przetrwało do czasów współczesnych. Z czasem zrealizowano dążenia społeczności lokalnych i we wszystkich trzech miejscowościach powstały pomniki. W pięćdziesiątą rocznicę wydarzeń w Trzyciążu, a w Barbarce jesienią 11 listopada 1996 r. odprawiono polowe Msze św. z udziałem ludności przy pomnikach upamiętniających wydarzenia. Przesłanie, którym możemy zakończyć wspomnienie  o tym tragicznym okresie niech będą słowa:

Zachowajmy ich w pamięci i modlitwie”.

*Ważniewski W. - historyk partyjny, bazował na materiałach archiwalnych

106 DP  AK.

E. Żaba

 

 

 

 

 

 

IZBA REGIONALNA w Imbramowicach- prezentuje-

pamiątki sprzed lat: zdjęcia, starodruki,stroje i narzędzia

codziennego użytku warte przypomnienia.

Skontaktuj się z biblioteką i umów dogodny termin.

Kontakt: 518 831 677


Do izby regionalnej w Imbramowicach przekazano sporą ilość eksponatów.

Chętnych zapraszamy do oglądania w każdy wtorek w godz. 13.00-17.00

lub po telefonicznym uzgodnieniu:

kom. 518 831 677

Znalezione obrazy dla zapytania Izba regionalna Imbramowice

Znalezione obrazy dla zapytania Izba regionalna Imbramowice

http://www.imbramowice.pl/index.php/wydarzenia/aktualnosci

(...)Sam dom jest bliski mojemu sercu, w nim mieszkałam od drugiego do trzynastego roku życia (od jesieni 1941 roku do jesieni 1952). Po tragedii jaka spotkała moja rodzinę związanej z zamordowaniem mojego tatusia Piotra Ciechanowicza jako więźnia politycznego (należał do Armii Krajowej) w hitlerowskim obozie zagłady Auschwitz (nr więźnia PPOLE25276), miejscowe władze przekazały mojej mamusi Anieli z Orczyków Ciechanowicz ten dom, aby mogła w nim zamieszkać z czwórką dzieci. Do śmierci tatusia mieszkaliśmy w służbowym mieszkaniu obok mleczarni, która tatuś prowadził i z jego pensji utrzymywaliśmy się.

W tamtym okresie dom był niewykończony, z zewnątrz wystawały kamienie, z których był zbudowany. Jego wnętrze było zupełnie inne niż obecnie. Po otwarciu drzwi wejściowych od strony południowej wchodziło się do długiej sieni. Z prawej strony sieni było dwoje drzwi. Usytuowane bliżej wejścia południowego prowadziły do małego pokoiku z południowym oknem będącego damską sypialnią. Z niego przechodziło się do większego pokoju będącego sypialnią moich trzech braci oraz do kuchni z oknem na wschód, czyli na cmentarz. Z kuchni wąski korytarzyk prowadził do spiżarki a dalej do sieni. Druga część domu po lewej stronie sieni była zupełnie niewykończona. Okna zastawione deskami, ściany surowe i ziemia zamiast podłogi. Dom był niesłychanie zimny i na domiar złego nie było pieniędzy na opał ani w czasie wojny ani po wojnie, bowiem mamusi – wdowie po członku Armii Krajowej nie przysługiwała renta. Wujek Piotr Domagała przywoził nam z lasu „kupki” – gałęzie ściętych drzew iglastych, którymi mamusia gotowała wodę, wlewała do butelek i ogrzewała pościel w łóżkach, żeby się dało do niej wejść i zasnąć, bo bez tego szczęki goniły z zimna.

Obecnie dom, w którym mieści się Izba Regionalna i Biblioteka Publiczna został wykończony i jest ładny zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz, ale obraz zapisany w mojej pamięci tamtego domu i jego otoczenia jest urzekający. Pan Jezus Frasobliwy siedział sobie w kapliczce i patrzył na toń kwiatów otaczających kapliczkę oraz ciągnących się od drogi w dwóch rzędach po obu stronach alejki prowadzącej do domu. Mamusia kochała Pana Jezusa i siała Mu kwiaty w podzięce za szczególną opiekę nad naszą rodziną, która przetrwała trudny okres życia. Były tam: lewkonie, lwie paszcze, astry, maciejka, od której unosiła się wieczorem niezapomniana woń i inne. Wszystkie kwiaty w pięknych pastelowych kolorach stały na baczność jakby były świadome komu oddają cześć. Żadne zwierzę, ani koza, ani owca nie ośmieliły się ich uszkodzić. Wszystko żyło w idealnej harmonii.

Zofia Ziarkowska

Grupa teatralna im. ksieni Zofii Grothówny przy klasztorze s.s Norbertanek w Imbramowicach

zaprasza na jasełka. Wszystkie przedstawienia przygotowywane przez aktorów -amatorów

pod przewodnictwem znakomitych aktorów krakowskich są wspaniałym przeżyciem.

Zapraszamy.

http://www.imbramowice.pl/index.php/wydarzenia/aktualnosci/183-jaselka-polskie-w-imbramowicach-zaproszenie

Warto zapoznać się z propozycjami działalności Spochlerza Kultury ks. Grothówny w Imbramowicach. Jesli zabaczysz choc raz - powrócisz.

 

/www.krakowniezalezny.pl/tag/teatr-slowa-i-tanca-j-k/

Przez Sztukę bliżej Dobra

jadwigaklimkowicz1Jadwiga Klimkowicz

“Przez Sztukę bliżej Dobra” to cykliczne spotkania na które serdecznie zapraszam, ale co, jak i kiedy następnym razem, tymczasem 4 maja 2018 roku imbramowickie Siostry Norbertanki umożliwiły i w dużej mierze przygotowały premierę filmu „Moja Fatima”.

20180504tsit1Jest to 30-sto minutowe wspomnienie siostry Łucji, opowiada nam, przypomina obrazy z dzieciństwa w których osobiście wraz ze swymi małymi przyjaciółmi uczestniczyła. Film ten jest krótką opowieścią m.in. o modlitwie, ma na celu pomóc zapewne nie jednej rozdartej duszy odpowiedzieć czym dla nas w dzisiejszym świecie jest modlitwa. W realizacji tej odpowiedzi wsparła mnie grupa motocyklistów uczestników pielgrzymki do Fatimy, ale i uczniowie, studenci, koło gospodyń wiejskich, nauczyciele, wykładowcy lekarze, księża a nawet dwuletni chłopczyk któremu słowo modlitwa nie jest obce.

20180504tsit2Dziękuję im wszystkim, dziękuję krakowskim i nie tylko krakowskim aktorom, ponieważ część nagrań została zrealizowana w USA przez artystów, którzy bez chwili wahania włączyli się w tę realizację. Dziękuję za umożliwienie wykorzystania – poezji, która przybliża nam sens istnienia. Dziękuję wszystkim, że jesteście ze mną, a wszystkich tych z Państwa, którzy zechcieliby obejrzeć film w całości zapraszam na pokazy organizowane na terenie całego kraju. Informacja telefoniczna 660-951-909 oraz e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript..

I jeszcze zachęcająca linka: https://www.youtube.com/watch?v=76q8OodNi3w

PS. Poniższym psalmem – który dziś Państwu polecam – napisanym przez Martę Grabysz z muzyką Piotra Piechy rozpoczęliśmy premierowe spotkanie – dziękuję Wam kochani – nie spodziewałam się! Dziękuję niezwykłej publiczności, która włączyła się w ciszy, by później wspólnie rozważać fenomen modlitwy.

Marta Grabysz (Kraków 2018)

20180504tsit3Psalm “Na rozstajach”

Sterczę na wietrze
Pośród pól Twych Panie
Jak strach na wróble
Z potarganą duszą
W starej kapocie wyświechtanej CZASEM
Z umęczoną myślą,
Zalęknioną dolą.

20180504tsit4Jak zdarty kapelusz…
Tak serce dziurawe
Skrzyżowanych ramion zmurszałe kikuty
Unoszę ku Tobie w modlitwie.

Zdławionym bezgłosiem rozpaczliwie
Wołam –
Odpuść mi Panie
Wśród łąk,
Na rozstajach
Me grzechy bezduszne…
I te co nie moje!

20180504tsit5Jak kostur starca na wiór wysuszony –
Odwiecznym wichrem
W pokorze chyląc się ku ziemi przodków
Odziany w łachman znoju
By jeszcze się unieść
Uklękam…
Zaszlocham…
Zanucę…

W promieniach łask Twoich
Stoję TU – o Panie,
By chciwe ptactwo
Ślepych oczu dołów
Nie chciało znów dziobać
Nim w proch się obróci
Spróchniałe ciało –
Pod ciężarem losu…
Tak chciałeś o Panie…
Tak dałeś o Panie…

20180504tsit6Tym wierszem pragnę pochylić się nad
Krzyżem na rozstaju dróg do Imbramowic
I pokłonić się kochanym Siostrom
Norbertankom za ich modlitwy,
dzięki którym mogę TAM powracać.

Jadwidze Klimkowicz i ekipie filmu “Moja Fatima” –
w podziękowaniu za niezwykle przeżycia
i najpiękniejsze emocje jakie mogą się rodzić
tylko w chwili największego skupienia,
porozumienia i przyjaźni
podczas pracy artystycznej.

W takich momentach dziękuję Bogu,
że TU JESTEM.

Imbramowice - miejscowość w gminie Trzyciąż, położona nad rzeką Dłubnią, na skraju Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej. Jej metryka sięga XII wieku, kiedy pod nazwą Dłubnia przynależała do kompleksu dóbr ziemskich klasztoru Bożogrobców w Miechowie. Później stała się własnością prywatną.

Klasztor ss. Norbertanek

Powstał w latach 1223-1226, jako fundacja biskupa krakowskiego Iwo Odrowąża i jego wuja komesa Imbrama dla Panien Norbertanek Conventus Monialium Ordinis Praemonstratensis. Budynek klasztoru jest jednopiętrowy, z wirydarzem i przylegającymi do niego zabudowaniami gospodarczymi, tworzącymi ze skrzydłem klasztoru oddzielny dziedziniec. Do kompleksu klasztornego prowadzi barokowa brama z posągami, zbudowana w roku 1780 przez pochodzącego z Miechowa architekta o nazwisku Rożowski. Obok znajduje się dom kapelana z pierwszej połowy XVIII w. W bibliotece klasztornej przechowywany jest antyfonarz zdobiony w stylu romańskim z połowy XIII w. W klasztorze można zobaczyć kilka małych renesansowych witraży, tzw. gabinetowych z XVI w., dwie monstrancje z XVIII w. oraz kilka wielkich, bogato haftowanych zasłon z 1713 r. Chlubą klasztoru jest obraz na blasze autorstwa Jana Brueghla Starszego Madonna w girlandzie z początku XVII w.

Kościół parafialny pw. Św. Benedykta Opata

Jednonawowy kościół parafialny został zbudowany w latach 17321736 w miejsce starszego – drewnianego z XII w. Zaprojektował go prawdopodobnie architekt Józef Krause. Świątynia jest otoczona ogrodzeniem, w które włączone są barokowe, murowane budynki dzwonnicy kościelnej i kostnicy, kryte gontowymi dachami łamanymi. Prostokątne prezbiterium kościoła, o skromnej dekoracji pilastrowo-ramowej, zwrócone jest w stronę zachodnią. Od południa przylega do niego zakrystia, a od północy - skarbczyk.

Do wnętrza świątyni prowadzą obramowane kamiennym portalem drzwi, nad którym umieszczono tablicę erekcyjną z datą – 1735. Wnętrze kościoła podzielone jest pilastrami, a nakrywa je sklepienie kolebkowe, na gurtach - w prezbiterium oraz z lunetami - w nawie. Na ścianach prezbiterium widoczna jest późnobarokowa polichromia figuralna, odsłonięta w trakcie prac konserwatorskich prowadzonych w latach1993-2002. Nad ołtarzem widnieje przedstawienie Trójcy Świętej, a na ścianach bocznych ukazano Ostatnią WieczerzęGody w Kanie Galilejskiej. Ze scenami na bocznych ścianach prezbiterium łączą się malarsko dwa późnobarokowe portale z marmuru dębnickiego.

W późnobarokowym ołtarzu głównym z XVIII w. znajduje się obraz, ukazujący śmierć patrona parafii św. Benedykta Opata, pędzla malarza krakowskiego Wojciecha Eliasza (1875 r.). Ambona oraz dwa ołtarze boczne, również późnobarokowe, lecz przekształcone w późniejszym okresie, zwracają uwagę niespotykanym, czerwonym kolorem polichromii. Pochodzi ona z XIX w. i również została przywrócona do stanu pierwotnegopo ostatniej konserwacji. Do XVIII-wiecznego wyposażenia świątyni należy także wsparty na dwóch filarach chór i wbudowana w ścianę chrzcielnica.

Biały Domek

Ważnym obiektem w zabudowie wsi jest dawny szpital dla ubogich, nazywany zwyczajowo Białym Domkiem. Zbudowano go w 1750 r. z fundacji Norbertanek. Służył jako przytułek dla biednych z podległych klasztorowi okolicznych wsi. W swej historii służył m. in. jako przytułek dla ubogich, siedziba Gromadzkiej Rady Narodowej, Ośrodek Zdrowia, biblioteka publiczna. W 2001 r. powstała tu Izba Regionalna, w której gromadzone są związane z miejscowością eksponaty z przełomu XIX i XX w., m. in. stroje, narzędzia i dokumenty. Przed budynkiem stoi kapliczka słupowa murowana, z umieszczoną w arkadzie drewnianą figurą Pana Jezusa Frasobliwego z XVIIIw.

Stary Cmentarz Parafialny

Ogrodzony kamiennym murem z klasycystyczną, XIX–wieczną bramą cmentarz, stanowił przez wieki miejsce pochówku dla wiernych parafii rzymskokatolickiej św. Benedykta Opata w Imbramowicach. Do dziś zachowały się na nim XIX-wieczne ziemne mogiły parafian, z nielicznymi już kamiennymi nagrobkami oraz kamienne grobowce proboszczów imbramowickich z przełomu XIX i XX wieku. Najstarszy zachowany nagrobek Józefiny Frej – „guwernantki w Instytucie Naukowym Panien Norbertanek” pochodzi z 1851 r. Nadające szczególny charakter powagi i spokoju temu wiejskiemu cmentarzowi drzewa były, wedle dawnego zwyczaju, sadzone na ziemnych grobach zamiast kamiennych pomników. Na cmentarzu znajduje się też mogiła co najmniej 41 nieznanych powstańców, poległych w bitwie 15 sierpnia 1863 r. w Imbramowicach i Glanowie. Są tam pochowani również Leon Bończa Rutkowski, kawaler Virtuti Militari oraz jego towarzysz walk z 1831 r. i uczestnik powstania 1863 r. - Stanisław Novak. Na cmentarzu znajduje się także grób posła na Sejm II RP Tadeusza Nováka oraz profesora Zygmunta Nováka.

Kapliczka Latarnia

Przy drodze wiodącej do zabudowań klasztornych od strony północnej stoi kapliczka tzw. latarniowa, z XVIII w., zbudowana  prawdopodobnie w czasie odbudowy klasztoru po pożarze w1710 r. Kapliczka w kształcie walca, na szczycie zakończona półokrągłymi prześwitującymi arkadkami, zbudowana jest z czerwonej cegły. Pokryta jest namiotowym daszkiem z czerwonej dachówki, a na jej szczycie umieszczono krzyż w kształcie bizantyjskim. Wewnątrz arkad widać osmalone od dymu cegły, co wskazuje na zwyczaj umieszczania tam światła, np. łuczywa lub olejowego kaganka. Kapliczka imbramowska mogła służyć jako latarnia wskazująca drogę, jak też miejsce wjazdu na teren klasztorny. Od kilku lat wewnątrz niej znajduje się figurka Matki Boskiej.

Źródło Hydrografów

W Imbramowicach można znaleźć charakterystyczne elementy przyrody ożywionej i nieożywionej, m.in. skałki wapienne, liczne źródła wody, rzadkie gatunki roślin (obuwik pospolity) oraz zwierząt (ślimaki winniczki). Znaczna część miejscowości jest położona na terenie Dłubniańskiego Parku Krajobrazowego.

Szczególnie malowniczym i ciekawym przyrodniczo miejscem jest źródło Hydrografów - jeden z większych i cenniejszych wypływów na obszarze jurajskich parków krajobrazowych. Jest to źródło pulsujące, co łatwo można zaobserwować na dnie misy źródlanej. Położony w strefie uskokowej wypływ charakteryzuje się dużą wydajnością od 50 do 130 litrów wody na sekundę, co czyni go to jednym z najbardziej wydajnych wypływów wyżyny. W misie źródlanej stwierdzono obecność wielu ciekawych gatunków flory i fauny.

Tuż obok źródła stoi nieczynny młyn, który do napędzania wykorzystywał wodę odpływającą z misy oraz Dłubni.

Wąwóz Ostryszni

W tym miejscu w czasie powstania styczniowego w dniu 15 sierpnia 1863 roku doszło do bitwy między oddziałem powstańczym idącym z Krakowa do Miechowa, a wojskiem rosyjskim. Przez     3 godziny trwała zacięta walka na wzgórzach oraz w Wąwozie Ostrysznim, dowodzona przez braci Edwarda i Gustawa Habichów (oficerowie artylerii). Przez wąwóz przebiega czarny szlak turystyczny, od strony południowej omijając skały wapienne o nazwach: Sanatorium, Pociski, Wielka Ostryszniańska, Fortepian, Kowadło, Cieplarnia, Organy- będący miejscem wspinaczek skałkowych. Występuje tam interesująca mozaika zbiorowisk roślinnych - od wilgotnego lasu łęgowego w dnie wąwozu, po ciepłolubny las bukowy na wyżej położonych zboczach doliny. W miejscach urwistych odsłonięć skalnych, zwłaszcza na eksponowanych na południe i zachód, wykształciły się charakterystyczne dla Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej tzw. murawy kserotermiczne, czyli zbiorowiska licznych gatunków roślin, preferujących siedliska suche i ciepłe, dobrze nasłonecznione. Są one główną ostoją rzadkich roślin i zwierząt bezkręgowych.

 

Grodzisko

Rzędy wałów ziemnych i fos otaczają wyniosły cypel skalny, górujący nad doliną Dłubni na zachód od Imbramowic na wysokości wsi Zagórowa, stanowiąc jedno z najciekawszych pod względem historycznym miejsc proponowanych tras wycieczkowych. Wstępne rozpoznanie archeologiczne wskazuje, że naturalnie obronne miejsce zostało umocnione w VIII-IX wieku (a więc jeszcze przed powstaniem państwa polskiego) i było zasiedlone przez ludność zapewne związaną z plemieniem Wiślan. Był to gród wielodziałowy o kształcie owalnym zajmujący powierzchnię 1,3 ha. Od strony północnej i północno-wschodniej otoczony był potrójnymi wałami o konstrukcji zrębowej z drewna, gliny i kamieni. Od strony południowej i zachodniej przylegało natomiast do stromej - w tym miejscu niemal pionowej krawędzi doliny Dłubni - przez co zabezpieczał je tylko pojedynczy wał. Teren grodziska wznosi się ponad dno Doliny Dłubni na 35 metrów.

Do dziś po potężnym grodzisku na jednej ze skał, na lewym pn. zboczu doliny pomiędzy Imbramowicami i Glanowem na wysokości Zagórowej znajdują się resztki wałów i fos. Wysokość wałów obecnie nie przekracza 1,5 m wysokości a ich szerokość u podstawy mieszczą się w granicach 10-15 metrów. Dawniej wały miały około 3 metrów wysokości i 6-8 m szerokości. Zewnętrzny wał został już niemal całkowicie zniwelowany w wyniku gospodarki rolnej na okolicznych polach.